Każdy ma lub miał taki moment w życiu i w relacji z drugim człowiekiem, zwłaszcza w długim związku, w którym miał wrażenie, że ta druga osoba w jakiś sposób go zatruwa. Mniej lub bardziej.
To trochę jak z hipochondrykiem – szuka objawów, to je znajduje.
Mowa o takiej sytuacji, w której są dwie osoby, one zupełnie odmiennie widzą rzeczywistość tej relacji i czasem obie z równym przekonaniem mówią, że przez drugą stronę są niszczone. I często poważnym problemem jest właśnie to, do czego tu się można właściwie odwołać. Na czym się oprzeć? Bo ktoś, kogo to dotyka, często sam już nie wie, czy dobrze myśli.
Można być okrutnym wobec kogoś w sposób zupełnie nieagresywny.
Jest prosty sposób, który pozwala z dużą dozą prawdopodobieństwa stwierdzić, czy dana relacja faktycznie nas zatruwa.
Wystarczy zadać sobie pytanie: czy odkąd jestem z tą druga osobą, czuję się stopniowo coraz gorzej? Powód jest w zasadzie obojętny. Twoje samopoczucie systematycznie się pogarsza. Z jednej strony wiesz, że ta relacja jest dla ciebie bardzo ważna, ale z drugiej czujesz się coraz gorzej. Sama ze sobą. Coraz gorzej o sobie myślisz.
Ale nie jesteś w stanie się z tą osobą rozstać.
Podobno ze wszystkich bliskich osób, włączając rodziców, a nawet terapeutów, to właśnie przyjaciele najlepiej wyczuwają, który partner jest dla ciebie, a który zdecydowanie nie. I co ciekawe – przewidują to zwykle bardzo szybko. Często zdarza się tak, że ty czujesz do kogoś chemię, nawet silną, a twoi przyjaciele mówią: „Coś tu jest nie tak. To się nie uda”. Wyczuwają to. I okazuje się, co sprawdzono naukowo, że te ich oceny mają potężną trafność.
Często bywa , że toksyczny partner pracuje nad tym, żeby cię z twojej grupy wyizolować. Jeśli taka osoba ma problemy społeczne, to próbuje siebie i partnerkę/partnera wyizolować,bo panicznie boi się go stracić.
Całkiem sporo wokół także związków,
w których jedna osoba „wisi” na drugiej.
Bardzo prawdopodobne jest, że taka osoba swoje poczucie niskiej wartości własnej będzie próbować „sprzedać” drugiej osobie. W dorosłym wieku wchodzi z tym bagażem w bliski związek, w którym ktoś jest na niego otwarty. Wykorzystuje tę sytuację w ten sposób: zaczyna pracować nad tą drugą osobą, która jest otwarta, by móc poczuć się tak jak ktoś, kto mu to kiedyś zrobił – kto sprawił, że się bezwartościowy poczuł. Wchodzi w tę rolę. Taki ktoś ( osoba o niskim poczuciu wartości własnej ) zaczyna czuć w sobie moc. (Teraz to ty zobaczysz, jak to jest być nic niewartym). W tym sensie taki ktoś zaczyna być toksyczny.
Tak naprawdę ktoś, kto tak się zachowuje, jest sam z siebie niezadowolony. Ale wad w samym sobie, niedoskonałości, pęknięć nie widzi. Żeby nie dostrzec dziur w sobie samym jego partner. małżonek w takiej relacji służy właśnie temu, żeby nie musieć sobie czegokolwiek uświadamiać, albo w sobie przepracowywać . Poczucie bezwartościowości taka osoba przelewa na partnera, umieszcza to poczucie w nim. A gdyby partnera zabrakło, zostałaby z tym sama. W tym sensie sama obecność partnera stabilizuje stan i daje bezpieczeństwo tkwienia w tym stanie. Ta osoba jest niezbędna. (Nie odchodź, bo umrę bez ciebie). Jeśli ktoś taki mówi do kogoś, że jest nieudacznikiem – to może być tak, że de facto ten ktoś sam czuje się nieudacznikiem. Ale poczuje to naprawdę dopiero wtedy, gdy zostanie sam. A przecież nie chce tego poczuć. Nawet gdy zyska tego świadomość, będzie to wypierać.
Wynika z tego coś jeszcze. Ten ktoś, kto sam czuje się bezwartościowy, jeśli ma partnera, który okazuje mu zainteresowanie, to myśli, że z partnerem coś jest nie w porządku, skoro interesuje się kimś takim jak on!
(Ja jestem bezwartościowy, a on się mną interesuje – więc jest z nim coś nie tak).
Do takiej osoby po prostu nie trafiają żadne racjonalne argumenty. Jeśli próbujemy jej tłumaczyć nasze stanowisko, coś wyjaśniać, ona zawsze znajdzie o jeden argument więcej.. Krzykiem albo bez krzyku, bardzo inteligentnym rozumowaniem.
Jeżeli nie chcesz zostawiać takiej osoby, musisz być jak skała. Niezłomny. Obstawać przy swoim. Niezależnie od tego, co się będzie działo: moi przyjaciele pozostaną przy mnie i będą moimi przyjaciółmi.
Tyle tylko, że trzeba być gotowym na to, że im bardziej zostajemy przy swoim, tym bardziej napięcie będzie rosło.
Wtedy dopiero wychodzi wszystko na zewnątrz ze zdwojoną siłą.
Dopóki traktujemy sytuację na miękko: komuś takiemu ustępujemy i się podporządkowujemy, wszystko gra. Jeśli zaczynamy stawiać na swoim i jesteśmy w tym nieugięci, zaczyna wychodzić prawdziwe szaleństwo.
No ale też wtedy się dowiadujesz, z kim tak naprawdę jesteś… i możesz decydować, co dalej. Decyzja podjęta w fazie ustępowania nie jest decyzją adekwatną do rzeczywistości. Ten moment musi nastąpić. Jeżeli partner wariuje z tego powodu, że wychodzisz do pracy, to masz po prostu wyjść do pracy. I zobaczyć, co nastąpi. To, co nastąpi, będzie bardzo niefajne, ale iść musisz. Jeśli nie idziesz, to dlatego, że nie chcesz znać prawdy.
Wychodzenie z toksycznego związku jest bardzo trudnym i często długim procesem. Czasem musimy dojść do punktu granicznego, by w ogóle się odbić.
okiem mediatora
Comments