top of page
Zdjęcie autorammarboretum

Najlepszy pojedynek w historii polskiego kina.


Ponad pięć lat trwały prace nad dwuczęściową ekranizacją powieści Henryka Sienkiewicza "Potop" pod wodzą reżysera Jerzego Hoffmana: od początku roku 1969 do kwietnia 1974 roku. Budżet filmu opiewał na rekordową, wówczas, kwotę 100 milionów złotych, a zdjęcia rozciągnięte na trzy lata trwały 535 dni. Na potrzeby filmu przygotowano 23000 kostiumów i udział wzięło 400 aktorów i kilka tysięcy statystów.

Dla wielu ten film to relikwia polskiego kina.


Szczególnie niezapomniane wrażenie na wszystkich pozostawia po dziś dzień wspaniała scena pojedynku Kmicica z Wołodyjowskim, uznana, zresztą, nagrodą za najlepszy pojedynek w historii polskiego kina i doceniana również dzisiaj. Na swoim międzynarodowym popularnym kanale you tube The Most Realistic Sword Duel in Movie History Skallagrim Nilsson w marcu 2019 powiedział tak:

"Najdokładniejsza, najbardziej realistyczna scena walki, jaką kiedykolwiek zobaczysz w kinie, a obraz jest jednym z najbardziej realistycznych scen walki zbrojnej i nie widziałem nigdy tak dobrze zagranej w szczegółach i realiach historycznej walki" 

Pojedynek Kmicica z Wołodyjowskim trwa w filmie trzy minuty. lecz kręcono go dwa tygodnie w strugach ulewnego deszczu z sikawek strażackich. Do tej sceny przygotowywano się trzy miesiące!

Aktorzy walczyli z nieruchomymi nadgarstkami -każdy błąd mógł przynieść bardzo poważne zagrożenie. Znakomici szermierze z filmowego „Potopu”: Łomnicki, Olbrychski, Teleszyński wspominali, że swe sukcesy w posługiwaniu się szablą zawdzięczali nie tylko własnemu treningowi, ale przede wszystkim człowiekowi, który czuwał nad ich pojedynkami – Waldemarowi Wilhelmowi.

Wiadomo również, że autor „Trylogii” Henryk Sienkiewicz sam był mistrzem nie byle jakim w fechtunku, znał wszystkie tajniki tej sztuki nie tylko z opisów pamiętnikarzy, ale z własnej praktyki.


Dlaczego jednak w tej scenie pojawił się deszcz?

Ekranizacja powieści zawdzięcza swój wysoki poziom artystyczny między innymi powiązaniu akcji z cyklem następujących po sobie pór roku. Żywioły obecne w „Potopie” niosą znaczenia symboliczne.

Żywioł wody wybrzmiewa najmocniej w scenie pojedynku.

Jerzy Wójcik, wspaniały operator filmowy odpowiedział na to pytanie w swojej książce pt: „Labirynt światła

Dzieje się wielki konflikt, opowiadający o tym, co ludzie potrafią sobie zadać wzajemnie. Nad tym wszystkim pojawia się nieuchronności pogody. Deszcz jest obecnym w obrazie filmowym ekwiwalentem dramatycznej sytuacji, o której opowiada scena pojedynku Pojedynek nie jest konfiguracją stosowanych w szermierce układów Jest to konflikt ludzi ktoś się straszliwie boi, albo chce zwyciężyć - jest w konflikcie ze sobą, albo swymi namiętnościami. Deszcz pomaga odsłonić w obrazie filmowym świat wewnętrzny człowieka staje się dodatkowym bohaterem opowiadania.

Warto przypomnieć, że ekranizacji towarzyszyła prawdziwa awantura narodowa. Choćby historia kolejnych rezygnacji scenarzystów i reżysera z wątków, postaci, zdarzeń znanych nam z powieści.

" Przeniesienie na ekran całego „Potopu” wymagałoby co najmniej dwudziestu godzin projekcji. Scenariusz trzeba było zamknąć w pięciu godzinach filmowej narracji: zwartej, klarownej, zrozumiałej dla widza, bez odnośników do książki. Były to miesiące rozstań. Rozstań z ulubionymi przez czytelników scenami, bohaterami, całymi wątkami" - mówił J Hoffman, reżyser. Gdy historyk Kersten oświadczył , że Hoffman chce zrobić własną bitwę Warko -Prostki, szok był niemały. " Ale filmowiec Kersten ich przekonał. - kontynuował opowieść reżyser - W grudniu 1969 roku scenariusz został przyjęty. Któryś z członków komisji scenariuszowej kategorycznie zażądał wprowadzenia słynnych Niderlandów pana Zagłoby, inny nie mógł się pogodzić ze skreśleniem Anusi Borzobohatej. Nam też było żal"


W drugim roku pracy nad filmem J. Hoffman zaczął kompletować trzon ekipy realizatorskiej „Potopu”.

Już po pierwszych obliczeniach dokonanych przez fachowców z Przedsiębiorstwa „Zespoły Filmowe” okazało się, że potrzeba jeszcze dodatkowych siedemnastu milionów, aby zrealizować to wszystko, co zamierzali. Jednak pieniędzy tych nie dostali. Za to postawiono warunek: albo film za sto milionów, albo w ogóle „Potopu" nie będzie. Jako pierwszy i jedyny reżyser w Polsce podpisał zobowiązanie, że bierze pełną — nie tylko artystyczną, a również i ekonomiczną odpowiedzialność za film.


Ekipa kompletowała się powoli. Trudno było o współpracowników, o każdego fachowca A jednak przychodzili. Drugi kierownik produkcji – Lechosław Szuttenbach, zakochany w koniach i „Trylogii”. „Potop” znał na pamięć rozdział po rozdziale. W ślad za nim przyszedł jego przyjaciel Henryk Strzebiecki, świetny kierownik planu, który nie tracił opanowania w najtrudniejszych sytuacjach.

Film wymagał zaprojektowania i przygotowania zarostów i peruk, często portretowych dla postaci historycznych. Tę olbrzymią i bardzo odpowiedzialną pracę, gdzie smak artystyczny musiał iść w parze z mrówczą cierpliwością powierzono charakteryzatorce Marii Lasnowskiej. Do ekipy filmowego „Potopu” zgłosili swój udział także młodzi entuzjaści, dla których ekranizacja Sienkiewicza i praca w trudnych warunkach były wielką życiową przygodą. Blisko współpracowano również z pułkownikiem Janem Wimmerem, specjalistą od taktyki wojennej w wieku XVII. To właśnie z nim wielokrotnie była konsultowana bitwa: w propozycjach scenopisowych, a później na planie filmowym.


Ojcowie Paulini wyrazili zgodę na udostępnienie Jasnej Góry. Ponadto generał zakonu( a wcześniej kardynał Wyszyński) zgodził się na to, by w scenie odsłonięcia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej użyto oryginału, a nie jego kopii, a w scenie, gdy Kmicic wysypuje na klasztorny stół drogie klejnoty, wykorzystano głównie autentyczną biżuterię ze skarbca klasztoru. Na pytanie kardynała Wyszyńskiego , dlaczego koniecznie w filmie ma "wystąpić" oryginał obrazu Maki Boskiej , Jerzy Wójcik operator powiedział " Bo jest jedyna". Natychmiast otrzymał zgodę. Niestety ówczesnym władzom nie do końca podobało się, że sceny obrony Częstochowy miały być centralną częścią filmu. Nakazano m.in. skrócenie sceny odsłonięcia świętego obrazu zaś taśmę z ujęciem (w dużym zbliżeniu) twarzy Marki Boskiej - kazano wyciąć i zarekwirowano.

Pod Częstochową, nie po raz pierwszy zresztą, ekipa spotkała się z pomocą ludzi gotowych zrobić wszystko dla "Potopu" Sienkiewicza. Zdjęcia kręcono tam często w nocy, a ubranie i charakteryzacja około tysiąca osób wymagały czasu i cierpliwości. Trwało to nieraz aż do świtu, ale statyści znosili wszystko bez protestów.

Armaty na potrzeby filmu wykonała elbląska firma Zamech, która zadbała, by wszystkie one naprawdę mogły strzelać. Kiedy sprzęt przewożono na plan filmowy na Białorusi, potrzebnych było aż 37 wagonów towarowych. To właśnie na Białorusi zbudowano dekoracje udające Wołmontowicze, Wodokty i Lubicz, a zdjęcia do filmu kręcono także w Polsce i na Ukrainie.


Maria Oleksiewicz tak opisuje jedną ze scen obrony Częstochowy: "Olbrychski skradał się jak kot, między Szwedami, trzymając pod pachą długą kiszkę uszytą ze smolistego płótna i naładowaną prochem. Z jednego jej końca zwisał nasiarkowany sznur. Wdrapał się zwinnie na wysoką lufę kolubryny, wsunął kiszkę w jej lufę: „Naści, piesku, kiełbasy!”. A za chwilę leciały już w piekielnym huku szczątki drewna i żelaza, kamienie i bryły lodu. „Dubla” nie było. Nie było już także kolumbryny."


Rok 1971 był już trzecim rokiem pracy nad „Potopem”. Dyskusja przetaczała się przez prasę polską. Nie byłoby w tym nic specjalnie dziwnego, gdyby nie fakt, że polemiczne boje toczyły się wówczas, gdy nikt jeszcze filmu nie widział, z tej prostej przyczyny, że nie rozpoczęły się zdjęcia.

Dwie role były obsadzone jeszcze w „Panu Wołodyjowskim”. Tadeusz Łomnicki – Michał Wołodyjowski, Mieczysław Pawlikowski – Onufry Zagłoba. Jednak problemy zdrowotne uniemożliwiły temu drugiemu powrót na plan. Wtedy przypominano sobie o Kazimierzu Wichniarzu, który wcielił się już w Zagłobę znacznie wcześniej, w Teatrze Radia Polskiego. A ten przyjął rolę z przyjemnością, podkreślając, że niezwykle lubi postać szlachcica, i tak jak on ma słabość do jedzenia i picia.


Do tego genialny Daniel Olbrychski jako Kmicic – najbarwniejsza postać naszej literatury....

"Postać Kmicica miała nie tylko fascynować, winna również budzić refleksje. W losach pana Andrzeja niebagatelną rolę odgrywają Oleńka i Wołodyjowski. Miłość szlachetnej dziewczyny i przyjaźń dojrzałego mężczyzny. Wołodyjowski w filmie jest sumieniem Kmicica – od chwili, gdy daje mu pierwszą szansę, aż do ostatecznego przełomu bohatera. Dlatego film eksponuje u Wołodyjowskiego cechy żołnierza-obywatela, a eliminuje rysy humorystyczne, niezbyt dobrze o „dowcipie” pana Michała świadczące. W „Potopie” wszystkie konflikty Kmicica znajdują odbicie w postaci Oleńki. Roli tej nie mogła więc kreować amatorka, najwierniej odpowiadająca opisowi Sienkiewicza, a tym samym wyobrażeniom czytelników, lecz aktorka o pewnym doświadczeniu w pracy przed kamerą. Nim jednak utwierdziłem się w tym przekonaniu, długo Oleńki szukałem. Kmicica miałem od samego początku. Gdy podano do wiadomości publicznej, że rolę tę zagra Daniel Olbrychski, wybuchła burza, sprowokowana przez niektórych dziennikarzy. Byłoby to śmieszne, gdyby nie groziło poważnymi konsekwencjami."- opowiada reżyser na łamach książki „535 potopu” autorstwa Marii Oleksiewicz.


Również opinia Czytelników była nieomal jednomyślna - ogromna większość nie widziała Daniela Olbrychskiego w roli Kmicica głównie dlatego że w Panu Wołodyjowskim wcielił się w postać Azji.

W wywiadzie dla dziennika Polska The Times Daniel Olbrychski opowiedział , że gdy Jerzy Hofman kompletował obsadę do jednego z największych swoich dzieł Daniel Olbrychski dostał również propozycję zagrania w hollywoodzkiej produkcji Kirka Douglasa. Polski aktor odmówił jednak. - Powiedział: „Nie, bo gram ważną rolę, bohatera polskiej literatury, najpopularniejszą postać.

Dodał przy tym, że cała Polska go za to nienawidzi. Polska mnie nie chce – mówił.

Wówczas usłyszał do Douglasa : „To ciekawy kraj. Aktor musi być kimś ważnym w tym twoim kraju.[ …]. Widocznie to u was ma ogromne znaczenie: literatura i aktorstwo. A ty uważasz, że się nadajesz do tej roli?” „Uważam, że to jest dla mnie napisane „No to się nie wygłupiaj, tylko zagraj tak, żeby cię wszyscy przepraszali”.- ”. - opowiada Daniel Olbrychski okoliczności rozmowy z amerykańskim aktorem.


Daniel Olbrychski, świetny szermierz, bokser i jeździec, sam wykonywał większość ewolucji. Podczas jednej ze scen jego siodło poluzowało się i aktor spadł na ziemię, prosto pod kopyta 40 rozpędzonych w galopie koni, a tylko dzięki własnemu sprytowi i sprawności zdołał szybko umknąć z pod ich nóg.


„Daniel robił wszystko, by udowodnić, że może być Kmicicem - wspominał Jerzy Hoffman - Później już się uspokoił, bo po prostu on był Kmicicem.


Decyzja o obsadzeniu roli Oleńki spowodowała kolejną burzę, która przetoczyła się nad filmowym „Potopem”, o wiele jednak słabszą od tej, którą w swoim czasie rozpętało dwóch felietonistów stołecznych dzienników, protestując przeciwko Danielowi Olbrychskiemu jako Kmicicowi.

Pierwotnie reżyser wybrał do roli Oleńki studentkę Filmówki, Janinę Sokołowską, jedną z 9 tysięcy kandydatek do roli. Decyzję o zatrudnieniu Małgosi Braunek podjął już podczas zdjęć.

"Główną rolę kobiecą w „Potopie” należało powierzyć aktorce i to dobrej aktorce- mówił J Hoffman reżyser - ponieważ jest to rola niezwykle dramatyczna, trudna. Oleńka to jakby katalizator wszystkich rozterek i przełomów Kmicica.

Wspomniany już wcześniej Tadeusz Łomnicki osadzony w roli „ pierwszej szabli Rzeczpospolitej”, Michała Wołodyjowskiego nie potrzebował dublera w najniebezpieczniejszych, karkołomnych scenach „Potopu”. Znakomity aktor i pedagog słynie ze swych jeździeckich i szermierczych umiejętności.


Dołożono również wszelkich starań, aby perypetie XVII-wiecznych bohaterów wtopić w scenerię epoki, ówczesną kulturę materialną. Zadbano o autentyzm sklepienia sali czy najdrobniejszego nawet guzika Decyzja wpuszczenia do Wawelu obu Radziwiłłów, Janusza i Bogusława, nie należała do najłatwiejszych.

:A kiedy wreszcie i Wawel zaroił się od żupanów, delii i zbroi, gdy zobaczyłem Hańczę w polskim sarmackim stroju, rozmowę obu Radziwiłłów, wiedziałem już, że filmowcy chcą wiernie pokazać nie tylko XVII-wieczną batalistykę, ale także stworzyć dokument kultury materialnej tamtej epoki. A gdzież można było lepiej rozegrać sceny magnackie, jak nie na Wawelu? Dzisiaj nie bardzo już potrafimy wyobrazić sobie wnętrza XVI czy XVII-wiecznych magnackich rezydencji w Polsce. To, co się znalazło w „Potopie” jako tło lub rekwizyty, wypożyczane zresztą nie tylko z naszego wawelskiego skarbca, w żadnym wypadku nie powinno spotkać się z zarzutem przesady, zbytniego przepychu" - wspomina profesor Jerzy Szablowski, ówczesny dyrektor Wawelu.


Dzień po dniu, przy odwilżach, wietrze halnym, padającym śniegu na lotnisku w Nowym Targu i w Dolinie Strążyskiej kręcono również dwa kuligi: pierwszy kulig Kmicica i Oleńki, przerwany wiadomością przywiezioną przez Sorokę, że pali się Upita, oraz kulig, będący finałem filmu, kiedy z kościoła pędzą do Wodoktów już pogodzeni bohaterowie „Potopu".

Nie można zapomnieć, ze ten film to również świetnie nakręcone, z niezmierną dbałością i kunsztem znakomite sceny batalistyczne, które najlepiej wyglądają na wielkim ekranie.


Jerzy Hoffman pozostał wierny mitowi „Potopu”

jako opowieści ku pokrzepieniu serc, w której miłość do ojczyzny przezwycięża szlacheckie przywary i słabości.


Ekranizacja powieści Henryka Sienkiewicza "Potop" po latach stała się jednym z największych klasyków polskiego kina. W 1999 roku w ankiecie "Polityki" zajęła 5 miejsce wśród "Najciekawszych filmów polskich XX wieku", a w jubileuszowej, 50. Edycji "Złotych Kaczek" otrzymała nagrody za najlepszy pojedynek w historii polskiego kina oraz nagrodę najlepszego filmu historyczno -kostiumowego w historii polskiej kinematografii. Zaraz po premierze film Hoffmana stał się największym kinowym hitem w Polsce. 27 miliony widzów i Złote Lwy sprawiły, że "Potop" otrzymał nominację do Oscara dla najlepszego filmu nieanglojęzycznego. Statuetkę zdobył jednak "Amarcord" Felliniego.



Na podstawie książki „535 dni potopu” autorstwa Marii Oleksiewicz, absolwentki Wydziału Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego, oraz artykułu „Wszystko, czego nie wiedzieliście o "Potopie" Bartosza Staszczyszyn.

809 wyświetleń

Ostatnie posty

Zobacz wszystkie

コメント


ty8.JPG

Moje Arboretum [Lazurowy Ogród Magii - Życia] powstało z myślą o Tobie.  Jest to miejsce dedykowane Tobie, który/a cierpisz z powodu  uczucia odmienności, odtrącenia, zagubienia lub samotności. -  Tobie, który jesteś często nieświadomy, że tak naprawdę jesteś niepowtarzalny, niezwykły, wyjątkowy i wspaniały.

Również Tobie, który poprzez własną wrażliwość czujesz się we współczesnym świecie zagubiony/a bądź przytłoczony/a, a także Tobie, które na co dzień zmagasz się  z przeciwnościami losu. Niech to miejsce będzie dla Ciebie oparciem, a słowa wsparciem, pomocą i pocieszeniem. Niech przyniosą Ci inspirację i staną się poręczą w odnalezieniu w sobie samym niezwykłej Wartości i Cudu Istnienia. A także  w odnalezieniu radości  z życia Tu i Teraz i Zawsze..

MOJE ARBORETUM TO ŚCIEŻKA SERCA W PRZESTRZENI MIŁOŚCI,

NA KTÓRĄ CIĘ DZISIAJ ZAPRASZAM.

.

Moje Arboretum

Child%20relaxing%20on%20the%20beach%20ag

 Archiwum

Zapraszam do kontaktu.

Thanks for submitting!

bottom of page