Absolwent filologii, filozof, astrolog, psychotronik, badacz, autor wielu książek oraz publikacji prasowych poświęconych tej dziedzinie.- Włodzimierz II Zylbertal reprezentował swoją osobą odchodzący świat Astrologów. Chciałabym przytoczyć kilka cennych wypowiedzi tego znanego, nieżyjącego już erudyty, które odczarują - mam nadzieję - zabobonne poglądy co do sztuki astrologii i pomogą zdjąć odium wróżebnego posądzenia,
Na łamach swojej książki pt. "Dywinacja" pisze on tak:
Wbrew tyleż popularnym, co bałamutnym sądom nie są to"zapisane w planetach/kartach/liczbach" wydarzenia w rodzaju zyskania fortuny, straty kogoś,podróży, lub wielkiej miłości. Raczej są to zapisy pewnych idei, które nieświadomie realizujemy,czy wierzymy we wróżby, czy nie. To ta siła, która popycha małego, nieświadomego jeszcze człowieka do zainteresowania się np. wojskowością, czy żeglarstwem. Nie zawsze jest w życiu dominująca i nie u każdego człowieka działa w jednakowym stopniu. Ale jest. Więcej nawet: często właśnie nie co innego, jak zapisane symbolami dywinacyjnymi idee sterujące naszym życiem – po uświadomieniu ich sobie i zrozumieniu mają moc nadawania naszemu życiu głębi i sensu, nieosiągalnego innymi metodami. Ten właśnie ponadjednostkowy wymiar egzystencji ukazuje dywinacja. [...] umożliwi nam poznanie losowego, czy jak kto woli przeznaczeniowego aspektu człowieczeństwa. [...]
te wydarzenia, które po latach oceniamy jako kluczowe dla życia jako całości, choć w chwili, gdy się wydarzały, robiły wrażenie przypadkowych, lub wręcz niechcianych. "
W książce, „Astrolog obywatel”, 2003 r. napisał tak:
"Równie skutecznie, jak bezwartościowe astrologiczne wróżbiarstwo z rozwrzeszczanych gazet, rozpaskudzona i sponiewierana przez żądnych sławy niedouków, astrologia humanistyczna mami i tumani „widzeniem świata na miękko”,
Jest astrologia wcale solidną szkołą tak natchnień, jak i wątpliwości. Bywa cudowną ścieżką samorealizacji. Zdarza się jej trafnie prognozować losy świata i ludzi. (…) musi się im wymykać, musi prowokować i przez to nie dopuszczać do nieograniczonej wiary w jakikolwiek dogmat.
Ciężka to próba, bom sam nie automat jakiś bezduszny, i wiele wysiłku wymaga nieraz, żeby nie wypaść z roli, nie ulec cudzym emocjom, nie dostać „kompleksu ratownika”, lecz przypomnieć sobie twardo i po męsku, że powinnością astrologa jest uświadomienie Przeznaczenia" (…)
(…) trafiła się rzecz osobliwa: wszędzie otóż było plakatów z reklamą warsztatów rozwoju duchowego, prowadzonych przez „szeroko znanego mistrza duchowego”. Nazwisko mistrza litościwie ty zmilczymy, ale refleksji, jaką zrodził plakat oddać się warto. Oto bowiem wszechobecna komercja sięgnęła aż do bezpośredniego przekazu wiedzy od mistrza do ucznia. Oto za sprawą żądnych sławy i rozgłosu „mistrzów” naruszono odwieczne, wydawałoby się, prawa duchowego przekazu.
Prawa te wyraźnie stanowią: mistrz nie szuka uczniów, to oni go szukają. (…) Jezus z Nazaretu nie był za życia szeroko znany i o sławę nie zabiegał; jego wyznawców, póki był na Ziemi, można by zebrać w małej sali. Budda nauczał tylko wtedy, gdy sam czuł taką potrzebę. Nawet Mahomet (…), historia nie zanotowała nachalnego reklamiarstwa islamu z ust Proroka.
W naszym stuleciu też nie było inaczej: Ramana Maharishi (…), reklamy jego aszramu nigdzie nie uświadczysz. Legendarna była skromność i niechęć do publicznych wystąpień ojca Pio z Pietralciny. Jiddu Krishnamurti wolał żyć z uprawy roli i nauczać w wolnych chwilach, niż przewodzić specjalnie dla niego stworzonemu zakonowi ezoterycznemu (zakon ten osobiście rozwiązał)."
Comments